Kiedy powiem sobie dość


„Nie obchodzi mnie twoje szczęście. Jestem sam dość nieszczęśliwy, żeby się jeszcze twoim szczęściem przejmować” – powiedział mi 5 minut temu mój mąż. Wmurowało mnie, łzy mi zaczęły kapać jak głupie, wstałam i wyszłam z pokoju. Klasyczny foch. I tak go on g****o g****o obchodzi.
Jesteśmy razem 12 lat, od 6 lat małżeństwem, mamy dwoje małych dzieci. Mogło by się wydawać, że znamy się jak łyse konie, tyle razem przeżyliśmy, złego i dobrego, mamy dzieci – więc jakoś je musieliśmy „zrobić” więc pewnie musimy się kochać…
Nie można mówić o żadnej miłości, kiedy padają takie słowa-noże.
Nie kocham mojego męża. On nie kocha mnie. Lubimy się. Mąż mówi, że to przez mój podły charakter on już nie może mnie kochać.
To po co ze mną jest? Po co ja z nim jestem? Ano dlatego, że nie chce nam się szukać, bajerować i odpieprzać ten cały cyrk z podrywaniem, obczajaniem, zdobywaniem i poznawaniem drugiego człowieka. I żaden z nas nie ma tyle jaj, żeby złożyć pozew. No i przede wszystkim jesteśmy razem dla dzieci, tworzymy pozory dla nich, bo oboje nas bardzo kochają.
Boli mnie serce. To śmieszne czuć mocny fizyczny ból, kiedy boli dusza.
***
Byliśmy ze ze sobą 30 lat. Zakochał się wirtualnie. Odeszłam zanim się spotkali w realu. Wiem już co to znaczy”nikt nikogo nie zdradził „ bo zaakceptowałam siebie zdradzoną. Jesteśmy w nowych związkach. Teraz jesteśmy przyjaciółmi i chyba jeszcze bardziej się kochamy. Dopiero teraz jesteśmy ze sobą szczerzy. Wybaczyłam sobie i jemu. Trwało. Różnie było. Sporo pracy ze sobą. Z******ta możliwość wzrastania. Nieoceniona nauka, doświadczenie i ulga. A wszyscy wtedy mówili „zostań z nim, wybacz mu”. Wybaczyłam …. i odeszłam.
***
Jesteśmy razem już 3,5 roku. Na początku było świetnie, był inteligentny, można było z nim o wszystkim pogadać. Ale zaczął mnie nudzić. Pokazywałam mu fajne miejsce: nie, dla niego to jest bez sensu. Chciałam jechać na wycieczkę rowerową: on nie umie jeździć na rowerze. Lodowisko? na łyżwach zaczął się drzeć ze on nienawidzi takich rzeczy a ja go tu zaciągnęłam. i tak ze wszystkim. Mam wrażenie, że naokoło inne pary korzystają, a on mnie ogranicza. Do tego jest leniwy. Uczymy się (studia) więc chciałam żeby poszedł do pracy na wakacje, by nie ciągnąć wciąż od rodziców, ale jemu się nie chciało. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Nienawidzi mojej rodziny, na imprezach rodzinnych nie potrafi zagadać, tylko siedzi i się nie odzywa. Moja mama też go nie lubi…Zależy mi na dojrzałym, męskim partnerze, a mam wrażenie ze bawię się z dzieckiem. Czy to ja wymyślam, czy faktycznie taki facet to zwykła ci*a? Trzyma mnie przy nim jego inteligencja, boję się, że nie trafię już na taki umysł, a to jest dla mnie jedna z ważniejszych cech. Boję się, że już nigdy sobie kogoś nie znajdę….

Komentarze