Rozwód, a nowe małżeństwo - cz.2

fot.: Pexels, Van Thang

Po dokonaniu poprzedniego wpisu na temat nowych związków po rozstaniu, który znajdziecie w tym wpisie, przez jakiś czas jeszcze myślałam nad tym zagadnieniem, jak ono się ma do mojego życia, jak ja przepracowałam problemy poprzednich związków. I oto, co mi wyszło.

Z wszystkich różnic między mną, a eks największa była ta, że eks nie mógł znieść mojej niezależności, nie umiał sobie z tym kompletnie radzić, po prostu potrzebował bardziej zależnej od siebie osoby i takie osoby wybiera na kolejne partnerki, oczywiście jak mi sie zdaje. W związku z powyższym nie czuł mi się potrzebny, nawet zapytał dosłownie: "Do czego jestem Ci potrzebny?", jakby nie rozumiał wtedy, że można kochać kogoś za samą jego obecność w swoim życiu, kochać ot tak, za nic i za wszystko. A ja wtedy nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.

Wiem, że nie powinnam o eks pisać, bo to wygląda, że wciąż o  nim myślę - ale chcę tylko wyciągnąć prawidłowe wnioski z przeszłości, które będę mogła zastosować do bieżącej relacji, by nie popełnić tych samych błędów. W lipcu widziałam się z koleżanką ze studiów i tak gadałyśmy o różnych sprawach, jakiś jej kolega szarpie się z żoną, ale nie rozwodzi się, bo "z inną po jakimś czasie będzie identycznie". A to nie jest do końca prawda, bo jeśli ktoś przepracuje stare problemy i wybierze do związku odpowiednio dojrzałą osobę o INNYM charakterze i lepszym sposobie komunikacji, ma duże szanse stworzyć lepszy związek. Stare problemy w nowych związkach biorą się głównie moim zdaniem z nieprzepracowania przyczyn rozpadu związku i wybierania sobie na kolejnych partnerów kopii partnerów wcześniejszych. Z dwóch spotkań terapii małżeńskiej, które odbyłam wyniosłam wiedzę, że zazwyczaj wybieramy sobie na partnera kopię rodzica przeciwnej płci, tego najbardziej konfliktowego, czyli mój eks wybrał sobie swoją matkę, nie w sensie fizycznym, ale pod kątem psychiki, a że z matką walczył ciągle i rzucał w nią krzesłami, to i nasz związek to była ciągła walka - albo ja mam takie wspomnienia. Ja też nie mogłam inaczej wybrać, bo mój eks urodził się nawet tego samego dnia co mój ojciec, a przecież jego zachowania widziałam przed ślubem, tylko różowe okulary zaćmiły mi zdrowy rozsądek. Teraz ja zachowuję sie inaczej, przede wszystkim nadal jestem szczęśliwa sama ze sobą i lubię siebie, nie nudzę się ze sobą, żyję w zgodzie ze sobą, nauczyłam sie też, że partner nie jest mistrzem świata w telepatii czy innym duchem świętym i nie czyta w  moich myślach, i jak coś mam, to powiedzenie "domyśl się" nie istnieje, tylko to artykułuję. Wiem też, że ja i partner musimy mieć też oprócz siebie dwa swoje, osobne światy, choćby na wypadek, gdyby partner sie oddalił do swojego, żeby umieć samemu ze sobą być i nie "wisieć" na drugiej osobie. 

Po rozwodzie przeżyłam też z kimś innym relację z osobą, która może była/jest narcyzem (nie czuję się uprawniona do diagnozy i trochę za bardzo obecnie w każdej osobie z nieudanej relacji od razu widzi sie narcyza), ghosting i hoovering, zanim pojęcie narcyzmu, ghostingu i hooveringu zaczęło funkcjonować w języku polskim i też jest coś, czego nauczyłam sie w tamtej relacji - żeby siebie za dużo z głodu miłości nie dawać, ot tak, ile dostaję, tyle daję, musi być jakiś zdrowy parytet wymiany. 

Wybrałam teraz kogoś o zupełnie innym charakterze, kto bardzo długo się za mną nachodził i cierpliwie zniósł 13-krotne zerwania, średnio raz w miesiącu przez cały rok, które były powodowane niepewnością, czy na pewno chcę zmieniać ułożone już i przecież wygodne i bezproblemowe życie ,i wchodzić w tę relację, a które sprawiały, że wychodziłam na osobę kompletnie niezrównoważoną. Podoba mi się, jaka to jest osoba - a nie mam na myśli wyłącznie cech fizycznych; podoba mi się, że z szacunkiem mówi o swoich poprzednich partnerkach, bo gdy się rozstaniemy, co przecież jest możliwe, pozwala mi sądzić, że tak samo będzie opowiadał o mnie. Co będzie za rok, za pięć nie wiem, ale bazując na poprzednich doświadczeniach, to co jest obecnie, rokuje dobrze.

Myślę, że nie jest sztuką być w bylejakim związku z lęku przed samotnością, głodu miłości, potrzeby akceptacji, korzyści finansowych, z czystego rozsądku, czy innych podobnych powodów. Nie podoba mi sie też zanadto określenie "pracować nad związkiem", bo słowo "praca" kojarzy mi się z wysiłkiem i utratą wolnego czasu, jaki musimy ponieść, aby osiągnąć określone korzyści. A przecież bycie w związku powinno być radością, przyjemnością, przychodzić naturalnie, bez ciężarów. Zatem ta mityczna "praca" nad związkiem nie powinna powodować utraty komfortu życia, powinna być czymś, co przychodzi samo przez się. To naturalne, że uczymy się siebie nawzajem i sami się przez to zmieniamy, lecz życzyłabym sobie, by ciągle zmiany były na lepsze, by zmiany nam się podobały.

Co ChatGPT  mówi o drugich związkach, znajdziecie w tym wpisie



Jeśli podobają Ci sie prezentowane treści, postaw mi kawę https://buycoffee.to/7wiatrow

Komentarze

  1. Cześć, Wiaterku.
    Chyba jestem obecnie na etapie, o którym wspominasz powyżej i wspominałaś nieraz przy innych okazjach: ułożone życie, ułożenie się ze sobą. Jest mi dobrze, nie szukam, nie czuję potrzeby, choć i nie zapieram się rękam i nogami przed potencjalnym związkiem. Mam jednak dość mocne poczucie (na tu i teraz), że w związku więcej stracę niż zyskam. Lubię tę swoją swobodę i decydowanie o sobie.
    Przez krótki czas, o czym wiesz, byłam w przelotnej relacji - bo związkiem tego nie nazwę - i pomijając wszystko to, co sprawiło, że zdecydowałam się zakończyć tę relację - i przekonałam się, jak ważna i jak wiele ułatwiająca jest komunikacja, rozmawianie, otwarte stawianie spraw.
    Pomimo to do dziś zadziwia mnie, jak mało oczywiste są dla niektórych sprawy, które uważam za tak elementarne, że niewymagające mówienia o nich - coś jak to, że się sąsiadom mówi "dzień dobry". Z tym trudno mi się pogodzić i myślę, że chyba jednak nie chcę partnera, dla którego zupełnie inne rzeczy są oczywiste.
    No, cóż... świat jest kopalnią różnorodnośći.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mądrego nie napiszę - bądź zgodna ze sobą, a najlepiej na tym wyjdziesz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę! Komentarze anonimowe zgodnie z regulaminem bloga nie są publikowane. Spam, nawet podpisany, również nie będzie publikowany.