Walentynki

Po pracy w poniedziałek poszłam na babskie ploty z przyjaciółką do kawiarni, piłam świetną zimową herbatę i wielką czarną kawę, do tego tarta z burakiem i szynką parmezańską. Przyjaciółka, kiedy ja sie rozwodziłam, dopiero zaczęła zachodzić w ciąże, więc sprzedała mi anegdotę o własnych dzieciach, które miały przygotować przedstawienie - wybraną polską legendę. Ich wybór padł na legendę o smoku wawelskim, napisały więc scenariusz, w którym król - zamiast dać rękę królewny za zgładzenie smoka, dał rękę dla królewny w zamian za zwgałcenie smoka. Nie wiadomo, czy scenariusz przedstawienia został źle spisany na komputerze, czy Word przekręcił słówko, czy też dzieci źle znały podanie, w każdym razie pytane, nie znały odpowiedzi, czym jest zgwałcenie. Anegdota druga - dzieci jest trójka, jadą sobie z rodzicami samochodem, z radia leci piosenka "I poznałem, co to seks", na co najmłodszy ogłasza: "On poznał, co to seks. A z seksu są dzieci. Mamo, wy też to musieliście robić? Bleh". 
Obudziłam się w piątek przed budzikiem, ale fajnie i ciepło było w łóżku, więc leżałam sobie. Nagle usłyszałam szum ciężkiego sprzętu na ulicy, w głowie pojawił się błyskawicą komunikat: ŚMIECI!, więc wyskoczyłam z łóżka tak, jak leżałam, w majtkach i tiszercie i poleciałam boso wystawić pojemnik na ulicę. Pan ze śmieciarki zza kierownicy radośnie sie uśmiechnął na te widoki, ale pewnie niepierwszy raz w życiu był świadkiem takiej sytuacji. Odmachałam mu, też z uśmiechem.
W Walentynki podwójne zaskoczenie, bo po pierwsze koleżanka z pracy powiedziała za radą z radia słuchanego w drodze do pracy, że nas wszystkich kocha, a po drugie dostałam pocztą kwiatową bukiet, co prawda z bykiem ortograficznym (z "Krajny Wiatraków"), ale poczułam się dopieszczona. Luby zamawiał bukiet na odległość, więc nie on pisał karteczkę. 
Po pracy pojechałam na masaż, ręka już nie boli, ale masaże chcę powtarzać. Potem szybko do domu, zrobiłam coś jeść i pojechalam na brwi. Henna brwi i regulacja to jedyny zabieg, któremu regularnie sie poddaję. Z przyjemnościa oglądam zdjęcia na Make Life Easier i na ChicAttitude i jak uświadczy się tam lakier bezbarwny lub mleczny, to wszystko - bardzo mi to odpowiada, bo kolorowe, hybrydowe paznokcie u mnie samej wydają mi się tandetne i tanie. Zresztą, może to bierze się stąd, że kiedys grałam na pianinie i zawsze musiałam mieć krótkie paznokcie do gry, i to mi zostało, źle sie czuję w dłuższych. Co kto lubi. Co nie wydam na pazurki, to wydam na co innego.



Komentarze

  1. Hybrydowe paznokcie czy jakieś tam inne tipsy (nie znam się ;) ) bywają wprost groteskowe. Nieraz podziwiam, ale zdarzyło mi się być obsługiwaną przez ekspedientkę, która zamiast "naturalnie" pięknych paznokci miała istne szpony - takie długie. Wcale to ładnie nie wyglądało, przynajmniej w mojej ocenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę dokładnie tak samo. Jak widzę takie długie szpony, to zaraz zastanawiam się, ile brudu z wizyty w toalecie za potrzeba numer dwa mieści się pod tymi pazurami.

      Usuń

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę! Komentarze anonimowe zgodnie z regulaminem bloga nie są publikowane. Spam, nawet podpisany, również nie będzie publikowany.