Kości albo życie jak film

Kwiecień minął pod znakiem intensywnej pracy zawodowej i ścisłej diety redukcyjnej, ale miałam też romantyczny weekend z lubym. Prace zawodowe poszły pomyślnie, uporałam się z terminami, następny romantyczny weekend może pod koniec maja, obiecałam też sobie chodzić na zajęcia z kursu szycia. Udało się zgubić dwa kilogramy (waga wskazuje z powrotem piątkę z przodu), co zachęca do dalszej walki. 

Po wyprowadzce eks z Laskowa i moim leczeniu szpitalnym przez okres dekady znajdowałam różne cudze rzeczy w domu, najczęściej zabawki dziecięce. Pierwszą z nich, materialową czarną rybkę znalazłam zakopaną w ziemi w czasie sadzenia cebulek tulipanów. Zdziwiłam się, ale pomyślałam, że może jakieś dziecko tego dokonało. Kilka lat później robiłam generalne porządki w szafkach kuchennych, wyciągnęłam spod nieużywanych siatek szarą, maskotkę, jestem do tej pory pewna, że ja jej tam nie wsadziłam, zresztą była tak brzydka, że nie kupiłabym takiego brzydactwa dzieciom. Maskotkę spaliłam rytualnie w kominku. W zeszłym roku na walentynki przyleciał do mnie luby, naszykowałam sporo jedzenia i chciałam mu dać do domu, wyciągnęłam z szafy w przedpokoju starą, nieużywaną walizkę, a tam... zwierzęce kości. 


Moje dzieci nie przyznały się, żeby to one je tam schowały. Nie mam dowodów, że to AP je podłożyła, ale przecież nie było mnie w domu kilka miesięcy między informacją o rozstaniu a rozwodem, wiem, że w domu bywały różne osoby i to mogło się wtedy stać. 

Zeszłej zimy moja następczyni AP po ich rozstaniu zaczaiła się pod domem eks, poczekała aż R. wyjedzie z domu po bułki do sklepu, po czym wpadła do domu i pobiła aktualną partnerkę eks i ich wspólne dziecko, wtedy niemowlę. Sprawa została zgłoszona na policję, skończyło się w sądzie, który przebadał Ankę i uznał, że w momencie popełniania czynu była niepoczytalna, nie może więc odpowiedzieć za swój czyn, bo nie wiedziała, co robi. Nie jest mi lepiej, że osoba niezdrowa psychicznie przyczyniła się do rozpadu mojego małżeństwa, poza tym nie mogę nie winić eks, ale w sumie karma go dopadła - na pewno chciał widzieć Ankę z wyrokiem za kratkami, a tu taki suprajz. W dodatku dwa lata walczył o widzenia z ich wspólnym dzieckiem, Anka robiła z nim dokładnie to samo, co robiła pierwszemu mężowi, a on jej jeszcze w tym pomagał póki byli razem, nie powinien więc być zaskoczony. Mnie też nie dawala żyć, a robiła to w białych rękawiczkach, stąd mój "APEL"

Co czwarty Polak ma zaburzenia psychiczne, ilu jest niezdiagnozowanych?

A mnie eks napisal, że trzeba mnie podziwiać.


Komentarze

  1. Trudno mi zwięźle skomentować. Podziw się należy bez dwóch zdań. Myślę też, że gratulacje za odpowiedzialne opiekowanie się sobą i tegoż rezultaty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę! Komentarze anonimowe zgodnie z regulaminem bloga nie są publikowane. Spam, nawet podpisany, również nie będzie publikowany.